Sławomir Kuszwara - lider
- głos solowy
- w orkiestrze od 1988 roku
Pierwszy raz
Gdy miałem 15 lat, rodzice zapisali mnie do orkiestry dętej, byłem na nich wściekły. Potem szybko się okazało, że to, co innym nie wychodzi, mnie wychodzi od razu. Szybko stałem się… gwiazdą, dla młodzieńca to była ogromna satysfakcja. Po pewnym czasie wydelegowali mnie z tej orkiestry, powiedzieli, że u nich niczego więcej się nie nauczę. Poszedłem więc do szkoły muzycznej.
Przed koncertem
Zawsze odbywam parominutową drzemkę, dzięki niej mam wypoczętą głowę i pozytywne nastawienie. Bardzo chętnie zmieniam klimaty, przed wejściem na koncert, na którym będę grał pozycję symfoniczną, puszczam sobie z moich audiofilskich zbiorów miłą wokalistkę, która mi ładnie śpiewa – tak przygotowany wychodzę do pracy.
Niezapomniane koncerty
W naszej Filharmonii były takie koncerty, po których człowiek miał wrażenie, że nogami ziemi nie dotyka, był taki pobudzony i uduchowiony. Zdążały się też takie, po których człowiek miał kaca, choć nie pił. Największe wydarzenie dla mnie w ciągu tych 30 lat pracy miało miejsce podczas mojej krótkiej przerwy, gdy wyjechałem na kontrakt do Nowego Jorku. Tam w polonijnej gazecie przeczytałem informację o strajku w Filharmonii w Szczecinie. Na chwilę wyjechałem i strajk. Potem się okazało, że ten dla mnie najbardziej wyjątkowy koncert polegał na tym, że orkiestra wyszła, zobaczyła mikrofony i zeszła z estrady – koncert się nie odbył. I od tego zaczął się strajk w 1993 roku.
Gdy miałem 15 lat, rodzice zapisali mnie do orkiestry dętej, byłem na nich wściekły. Potem szybko się okazało, że to, co innym nie wychodzi, mnie wychodzi od razu. Szybko stałem się… gwiazdą, dla młodzieńca to była ogromna satysfakcja. Po pewnym czasie wydelegowali mnie z tej orkiestry, powiedzieli, że u nich niczego więcej się nie nauczę. Poszedłem więc do szkoły muzycznej.
Przed koncertem
Zawsze odbywam parominutową drzemkę, dzięki niej mam wypoczętą głowę i pozytywne nastawienie. Bardzo chętnie zmieniam klimaty, przed wejściem na koncert, na którym będę grał pozycję symfoniczną, puszczam sobie z moich audiofilskich zbiorów miłą wokalistkę, która mi ładnie śpiewa – tak przygotowany wychodzę do pracy.
Niezapomniane koncerty
W naszej Filharmonii były takie koncerty, po których człowiek miał wrażenie, że nogami ziemi nie dotyka, był taki pobudzony i uduchowiony. Zdążały się też takie, po których człowiek miał kaca, choć nie pił. Największe wydarzenie dla mnie w ciągu tych 30 lat pracy miało miejsce podczas mojej krótkiej przerwy, gdy wyjechałem na kontrakt do Nowego Jorku. Tam w polonijnej gazecie przeczytałem informację o strajku w Filharmonii w Szczecinie. Na chwilę wyjechałem i strajk. Potem się okazało, że ten dla mnie najbardziej wyjątkowy koncert polegał na tym, że orkiestra wyszła, zobaczyła mikrofony i zeszła z estrady – koncert się nie odbył. I od tego zaczął się strajk w 1993 roku.