Katarzyna Sułkowska-Gdula
- głos solowy
- w orkiestrze od 2012 roku
Pierwszy raz
Swego czasu w moim przedszkolu była rekrutacja do szkół muzycznych, okazało się, że mam poczucie rytmu i potrafiłam dobrze zaśpiewać. To wystarczyło, żebym od razu poszłam do szkoły muzycznej. Zaczęło się od fletu, było trochę fortepianu, a w 6 klasie szkoły podstawowej przeszłam na waltornię.
Niezapomniane koncerty
Gdy byłam w podstawówce, mieliśmy muzyczne audycje z panią, która kazała nam na zaliczenie chodzić do filharmonii (czasy starej siedziby). Żeby uzyskać zaliczenie, trzeba było przynieść bilet. Na jednym z koncertów była grana „Symfonia pożegnalna” Józefa Haydna, każdy z muzyków opuszczał scenę po zagraniu swojej partii. Na końcu, kiedy scena była prawie pusta, któryś z muzyków podszedł, dmuchnął w lampki i zapadła ciemność – zrobiło to na mnie ogromne wrażenie, pamiętam ten koncert do dziś. To było bardzo nietypowe doznanie.
Swego czasu w moim przedszkolu była rekrutacja do szkół muzycznych, okazało się, że mam poczucie rytmu i potrafiłam dobrze zaśpiewać. To wystarczyło, żebym od razu poszłam do szkoły muzycznej. Zaczęło się od fletu, było trochę fortepianu, a w 6 klasie szkoły podstawowej przeszłam na waltornię.
Niezapomniane koncerty
Gdy byłam w podstawówce, mieliśmy muzyczne audycje z panią, która kazała nam na zaliczenie chodzić do filharmonii (czasy starej siedziby). Żeby uzyskać zaliczenie, trzeba było przynieść bilet. Na jednym z koncertów była grana „Symfonia pożegnalna” Józefa Haydna, każdy z muzyków opuszczał scenę po zagraniu swojej partii. Na końcu, kiedy scena była prawie pusta, któryś z muzyków podszedł, dmuchnął w lampki i zapadła ciemność – zrobiło to na mnie ogromne wrażenie, pamiętam ten koncert do dziś. To było bardzo nietypowe doznanie.