Ludmiła Rusin
- honorowy muzyk solista
- w orkiestrze od 1996 roku
- bibliotekarz nutowy
Muzyka
Odkąd pamiętam, moi rodzice byli melomanami. Mieliśmy w domu dużo płyt analogowych z muzyką klasyczną, rodzice bardzo lubili operetkę. Tata grał na gitarze, był utalentowanym człowiekiem, starszy brata grał na akordeonie. Gdy miałam 4 lata, w domu pojawiło się pianino, więc zaczęłam na nim grać. Dwa lata później zmieniłam instrument na skrzypce i dalej to już poszło.
Niezapomniane koncerty
Koncert inaugurujący sezon 2010/2011 w starej siedzibie Filharmonii, który prowadził Mykoła Diadiura. Wykonywaliśmy utwór Drugi koncert Alfreda Schnittkego Concerto grosso nr 2 na skrzypce i wiolonczelę, solistką była Natalia Gutman, dla mnie człowiek legenda, nigdy wcześniej na żywo jej nie słyszałam. Na koncert przyleciał z Ameryki jej syn, skrzypek Alexander Kagan, i wspólnie zagrali te utwór. Była wspaniała atmosfera, ten utwór, soliści, czułam, że jestem częścią tego wydarzenia. Siedziałam przy pierwszym pulpicie altówek, przede mną Natalia Gutman, nagle w czasie wykonania przeleciał kolorowy motyl i usiadł jej na nuty, miałam ciarki na plecach. Ona grała i nie strąciła go, a siedział wprost na nutach, był duży i kolorowy. Ten koncert był dla mnie niesamowitym przeżyciem.
Odkąd pamiętam, moi rodzice byli melomanami. Mieliśmy w domu dużo płyt analogowych z muzyką klasyczną, rodzice bardzo lubili operetkę. Tata grał na gitarze, był utalentowanym człowiekiem, starszy brata grał na akordeonie. Gdy miałam 4 lata, w domu pojawiło się pianino, więc zaczęłam na nim grać. Dwa lata później zmieniłam instrument na skrzypce i dalej to już poszło.
Niezapomniane koncerty
Koncert inaugurujący sezon 2010/2011 w starej siedzibie Filharmonii, który prowadził Mykoła Diadiura. Wykonywaliśmy utwór Drugi koncert Alfreda Schnittkego Concerto grosso nr 2 na skrzypce i wiolonczelę, solistką była Natalia Gutman, dla mnie człowiek legenda, nigdy wcześniej na żywo jej nie słyszałam. Na koncert przyleciał z Ameryki jej syn, skrzypek Alexander Kagan, i wspólnie zagrali te utwór. Była wspaniała atmosfera, ten utwór, soliści, czułam, że jestem częścią tego wydarzenia. Siedziałam przy pierwszym pulpicie altówek, przede mną Natalia Gutman, nagle w czasie wykonania przeleciał kolorowy motyl i usiadł jej na nuty, miałam ciarki na plecach. Ona grała i nie strąciła go, a siedział wprost na nutach, był duży i kolorowy. Ten koncert był dla mnie niesamowitym przeżyciem.